Kliknij tutaj --> 🐶 produkty gorszej jakości w polsce
Folia stretch maszynowa (rozciąg od 150% – standard do 300% – super) stosowane do zabezpieczaniu ładunków na paletach przy użyciu wszystkich typów owijarek. Grubości standardowe: 17 mic, 20mic, 23 mic, 30 mic. Szerokość: 10 cm, 12 cm, 25 cm, 50 cm i 70 cm. Kolor: bezbarwna, biała, czarna. Wszystkie folie z naszej oferty
UOKiK: Przeterminowane, gorszej jakości jedzenie w szpitalach. W Polsce; #uczniowie; #outsourcing; #UOKiK; 22/01/2018 14:30. Polityka Zdrowotna
To jednak niejedyny problemem, kolejnym jest zawartość białka w roślinach uprawnych. Prawdopodobnie na skutek niskich wiosennych temperatur będzie ona o 3 pkt proc. niższa niż w ubiegłym roku.
Marnowanie żywności jako problem społeczny. Według raportu ONZ na świecie marnuje się 1,3 mld ton żywności rocznie, a sama Unia Europejska generuje z tego 88 mln ton. Okazuje się, że taka ilość wystarczyłaby na wyżywienie wszystkich mieszkańców Polski przez kolejne 66 lat. Agencja Eurostat donosi, że w Polsce wyrzuca się 9 mln
Komisarz do spraw rolnictwa Marianna Fischer Boel, wyraziła zdziwienie, że kraje członkowskie, mimo kryzysu żywnościowego, nie są zainteresowane wprowadzaniem na rynek owoców i warzyw gorszej jakości - informuje Agrobiznes.
Phrase Accrocheuse Pour Site De Rencontre. Rossman w Polsce gorszy niż w Niemczech?Zawyżanie cen i gorsza jakość – takie mają być produkty w sieci Rossmann w Polsce, w porównaniu do tych samych artykułów w drogeriach niemieckich. Mniej składników w kremach i balsamach produktów np. Isana i Alterra (produkty własne sieci Rossmann) i wyższe ceny to ewidentnie nieuczciwe podejście do klientów. Przykładowo to samo mydło kosztuje w Polsce 3,49 zł, a w Niemczech 2,35 zł, przy czym „polskie" ma także mniej składników. Dotyczy to nie tylko mydła, ale wielu produktów. Jeśli weźmiemy pod uwagę zarobki Niemców i Polaków, fakt ten wydaje się tym bardziej karygodny. Oburzona użytkowniczka serwisu Twitter (o loginie ZabX@zabikozord) wysłała w tej sprawie pismo do UOKiK z prośbą, by zbadał sprawę. Jednak taka polityka sklepu nie jest niezgodna z prawem, ponieważ ceny reguluje rynek, a kupując produkt klienci zgadzają się na jego nabycie i zapłatę podanej kwoty. Składam pismo p.#ePUAP do @UOKiKgovPL w sprawie koncernu #Rossmann w kontekście stosowania podwójnych standardów jakości i praw konsumenta! — ŻabX (@zabikozord) 24 sierpnia 2017 Zobacz także: Eurocash mógł stracić 100 mln zł przez oszustów podatkowych Według Rossmanna przyczyna różnic leży w polityce cenowej: sieć tłumaczy, że Polacy bardziej lubią promocje. Rzecznik sieci skomentowała, że sklepy w Polsce są odrębnymi podmiotami (niemiecki Rossmann ma połowę udziałów w polskiej spółce), których działalność opiera się głównie na atrakcyjnych promocjach. Według niej, 50-70 proc. produktów w Polsce jest sprzedawanych po obniżonych cenach. Pod uwagę należy wziąć promocję „Klub Rossmann" oraz "49 proc. zniżki", która regularnie pojawia się co jakiś czas i dotyczy różnych artykułow: raz są to tusze do rzęs, raz produkty do pielęgnacji skóry, innym razem to kremy i balsamy. Niemieccy klienci mają natomiast nie lubić promocji tak, jak Polacy, dlatego kosmetyki kupują w niższych, ale regularnych cenach. Sprawdź również: Urzędnicy bez podwyżek. Nie dostanie ich 120 tys. pracowników służby cywilnej Rzeczniczka skomentowała także różnice w składzie produktów sieci w Polsce i za granicą. Według niej wynika to z „nieścisłości w tłumaczeniu etykiet". Sieć zadeklarowała także, że zajmie się wyjaśnieniem sprawy i ustosunkuje się do przytoczonych przez niezadowoloną klientkę zarzutów. Polecamy: W Rzymie kryzys wody. Będą problemy z dostawą Warto przeczytać: Beata Szydło głosowała za uchyleniem sankcji za niepłacenie podatków Zobacz: Internauci zapowiadali bojkot produktów Maspexu. Tymczasem sprzedaż Tigera rośnie Źródło:
UOKiK porównał żywność, którą można kupić w Polsce i w Niemczech. Które produkty są gorszej jakości w Polsce? UOKiKUOKiK, czyli Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów porównał produkty, które można kupić w Polsce, z tymi z niemieckich sklepów. Przebadano 101 par produktów, znaczne różnice dotyczyły 12 - aż 10 z nich było na korzyść tych z niemieckich sklepów. W galerii znajdziesz produkty, w których stwierdzono znaczne różnice w porównał polskie i niemieckie produktyTesty odbyły się w dwóch turach - pod koniec 2017 roku oraz w II kwartale 2018 roku. Podczas pierwszej UOKiK kupił 37 par żywności w Polskich i Niemieckich sklepach Aldi, Kaufland, Lidl, Makro, Netto i Rossmann. Były to serek, chipsy, napoje, soki, jogurty, herbata, kawa, pizza mrożona, kiełbasa, czekolady, ciastka, żelki, kakaowy krem do smarowania pieczywa czy wędliny. Już w czasie pierwszych testów stwierdzono znaczną różnicę w 4 raz żywność UOKiK porównał kilka miesięcy później. Produkty kupiono głównie w Polsce (10 w Niemczech). Wybrane zostały te z polską i obcojęzyczną etykietą. Porównano 64 produkty, duża różnica wystąpiła w 8. Co warte uwagi, w dwóch przypadkach dysproporcja była na korzyść produktów dostępnych w Polsce. Produkty, w których UOKiK stwierdził różnice w jakościZOBACZ KONIECZNIE PRZYKŁADY Co dalej z badaniami UOKiK?Wyniki badań przekazano Komisji Europejskiej, która również rozpoczyna testy porównawcze produktów. W Unii Europejskiej trwają prace nad dyrektywą Omnibus, która ma przeciwdziałać dyskryminacji konsumentów i zapewnić dobrej jakości produkty w całej Unii. – Nie powinno być różnic w traktowaniu konsumentów w Unii Europejskiej. Producenci nie mogą lekceważyć oczekiwań konsumentów i każdą różnicę tłumaczyć odpowiedzią na inne gusta klientów. Prawie połowa ankietowanych przez nas Polaków twierdzi, że mogą zapłacić więcej za produkt lepszej jakości. Takie przekonanie rośnie wraz z zarobkami tych osób. Oznacza to dużą zmianę w postawach, bo jeszcze kilka lat temu kierowali się głównie ceną – mówi Marek Niechciał, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i firmy Lorenz - producenta chrupek oraz chipsówFirma Lorenz - producent chipsów Crunchips zapewnia, że: W procesie produkcji stosujemy najwyższe standardy jakości, oraz bezpieczeństwa produktów. Jesteśmy jednym z pierwszych producentów w kategorii słonych przekąsek, który wyeliminował już olej palmowy z większości swoich produktów, a do końca roku wszystkie produkty będą już wytwarzane wyłącznie na oleju słonecznikowym. To nie koniec zmian: w 2019 roku planujemy zakończyć wycofywanie wzmacniaczy smaku (glutaminian sodu) ze wszystkich produktów wytwarzanych w PolsceDodaje również: Od kwietnia 2018 roku chipsy Crunchips produkowane są w Polsce na oleju słonecznikowym. Różnice w składzie chipsów Crunchips produkowanych w Polsce i w Niemczech np. zawartość proszku pomidorowego lub paprykowego, związane są z różnicami preferencji smakowych konsumentów w tych krajach. Polski konsument preferuje smak paprykowy, podczas gdy w Niemczech preferowany jest smak paprykowy z dodatkiem pomidorów, proszku serowego i serwatki w odniosła się takjże do popularnych chrupek Curly oraz Monster Munch:- W chrupkach Curly od lipca bieżącego roku, stosujemy wyłącznie olej słonecznikowy. Po wprowadzonych w połowie 2018 roku zmianach technologicznych nie ma żadnych różnic między chrupkami Curly sprzedawanymi w Polsce i innych krajach Unii Europejskiej. Różnice gramatur w opakowaniach produktów na rynku polskim i niemieckim związane są wyłącznie z lokalnymi wymaganiami danego rynku i preferencjami konsumentów - informuje LorenzZ kolei w odniesieniu do zarzutów o zawartości wzmacniaczy smaku w chrupkach Monster Munch pisze, że:- Chrupki Monster Munch od czerwca 2018 roku nie zawierają wzmacniaczy smaku (glutaminian sodu) i przy ich produkcji stosujemy wyłącznie olej słonecznikowy. Nie ma żadnych różnic między chrupkami Monster Munch sprzedawanymi w Polsce i innych krajach Unii Europejskiej. Jako firma zdajemy siebie sprawę jak wyjątkowe w naszym portfolio są chrupki Monster Munch, dlatego właśnie od tej marki rozpoczęliśmy wycofywanie wzmacniaczy smaku (glutaminianu sodu) ze składu produktów na rynek Polski. UOKiK porównał żywność w Polsce i Niemczech RAPORT + WNIOSKI... POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:Samorządowiec Roku - gala Dziennika ZachodniegoMagazyn reporterów Dziennika Zachodniego TYDZIEŃPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
9 października 2018, 12:45 Pierwszy test UOKiK - serek Almette / Media UOKiK po raz pierwszy sprawdził, czy produkty oferowane konsumentom z Polski i Europy Zachodniej różnią się jakością. Testy przeprowadzano na dwa sposoby. Pierwsze badania porównawcze miały miejsce pod koniec 2017 roku, drugie - w drugim kwartale 2018 roku. Łącznie sprawdzonych zostało 101 par produktów, duże różnice w jakości stwierdzono w 12. Oto produkty, które wzbudziły najwięcej zastrzeżeń. . 1 W przeprowadzeniu testów pomogła Inspekcja Handlowa i akredytowane laboratoria UOKiK. Pierwsze testy porównawcze zrealizowano pod koniec 2017 r. - zakupiono artykuły spożywcze w Polsce i ich odpowiedniki w Niemczech. Testy dotyczyły 37 par produktów z takich sklepów, jak Aldi, Kaufland, Lidl, Makro, Netto i Rossmann. W czasie drugiego testu, przeprowadzonego w II kwartale 2018 roku, eksperci kupili w Polsce żywność, która miała etykiety: po polsku (co znaczy, że była produkowana na nasz rynek) i w obcej wersji językowej (co świadczy o tym, że miała trafić na rynki innych krajów Europy Zachodniej). Łącznie sprawdzono 101 par produktów. Istotne różnice dotyczyły 12 artykułów żywnościowych. Oto one: ShutterStock 2 Pierwszy test UOKiK - Crunchips o smaku papryki Media 3 Pierwszy test UOKiK - czekolada Milka Media 4 Pierwszy test UOKiK - napój Lipton Ice Tea Peach Media 5 Test drugi UOKiK - Fuzztea o smaku brzoskwiniowym Media 6 Test drugi UOKiK - Knorr Fix Spaghetti Bolognese Media 7 Test drugi UOKiK - Milka Oreo Media 8 Test drugi UOKiK - Sok Capri Sun Orange Media 9 Test drugi UOKiK - chrupki Curly Peanut Classic Media 10 Test drugi UOKiK - chrupki Monster Munch Media 11 Test drugi UOKiK - ciasteczka Leibniz Mini Media 12 Test drugi UOKiK - serek Philadephia z ziołami Media Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Zobacz więcej Przejdź do strony głównej
Rozpoczynamy w Onecie debatę o jakości produktów w sklepach. W cyklu artykułów pokażemy to, co producenci chcą przed nami, konsumentami, ukryć. Wyjaśnimy, dlaczego ważne jest umiejętne czytanie etykiet produktów i ich porównywanie; z czego wynikają różnice cen tych samych towarów sprzedawanych w różnych krajach oraz dlaczego światowi giganci czasem traktują Polskę gorzej. Przyjrzymy się mechanizmom, sztuczkom, praktykom firm, by znaleźć odpowiedź na pytanie: jakość ponad wszystko? Konsumenci drugiej kategorii Z raportów instytucji publicznych w kilku krajach Europy Środkowo-Wschodniej wynika, że wielkie koncerny przemysłowe mają różne standardy produkcji żywności. Zależą one od rynku, na jaki dany produkt trafia. Co istotne, kontroli zostały poddane takie same produkty, tzn. tej samej marki i w takim samym opakowaniu. Różniły się jedynie... składem. I właśnie o listę składników chodzi w tym sporze. Do produkcji żywności sprzedawanej w Polsce czy na Słowacji częściej używa się tańszych, a przy tym mniej zdrowych składników. Najczęściej dotyczy to substancji słodzących czy tłuszczów. Przykłady? Do popularnych napojów gazowanych zamiast cukru dodaje się tańszą fruktozę, która przez wielu naukowców jest uważana za jeden z powodów epidemii otyłości. Czytaj także w BUSINESS INSIDER Kawa sprzedawana pod tą samą marką i w podobnym opakowaniu w dwóch krajach różni się pod względem zawartości kofeiny i cukru. Zawartość ryb w mrożonych paluszkach rybnych oferowanych w poszczególnych krajach jest różna, mimo to paluszki sprzedawane są w zasadniczo takim samym opakowaniu. Z kolei analiza produktów na chorwackim rynku wykazała, że słoiczek tego samego dania (bio ryż z marchewką i indykiem) dla dzieci firmy HiPP sprzedawany na niemieckim rynku zawiera 38 proc. warzyw i 15 proc. ryżu, podczas gdy to samo danie do kupienia w chorwackim, ale także w polskim sklepie zawiera już zupełnie inne proporcje składników – jedynie 24 proc. warzyw i aż 21 proc. tańszego ryżu. Problem nie dotyczy jednak wyłącznie żywności. Koncerny podobne zabiegi stosują w przypadku odzieży, produktów czystości czy elektroniki. Firmy nawet nie ukrywają, że stosują podwójne standardy produkcji, ale tłumaczą się... różną specyfiką rynków i przyzwyczajeń konsumentów. Wspomniana wyżej firma HiPP przyłapana na stosowaniu podwójnych standardów zapowiedziała już, że dostosuje skład swoich produktów do standardów zachodnioeuropejskich. Z kolei w niedawnym wywiadzie dla Onetu Geraldine Huse z Procter & Gamble tak uzasadniała różny skład tych samych produktów na różnych rynkach: Oczywiście musimy brać pod uwagę przyzwyczajenia i sposób używania produktów w różnych krajach. Spójrzmy na nasz płyn do mycia naczyń Fairy. To, co jest charakterystyczne w Polsce, to fakt, że tutaj naczynia myje się pod bieżącą wodą. A już w mojej rodzinnej Wielkiej Brytanii nalewa się wody do miski lub zlewu i myje się właśnie w nich. Taką politykę jakościową firmom umożliwia lokowanie fabryk w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. To nie tylko niższe koszty pracy, zwolnienia podatkowe czy sprawniejsza logistyka towarów. Pozwala to także w łatwy sposób przystosować produkcję do standardów ustalonych właśnie na ten region i odseparować ją od rynków zachodnich. Polityczna walka o wspólną jakość w UE Problem nie jest nowy. Kraje, które stosunkowo niedawno stały się członkami Unii Europejskiej, zaczęły przyglądać się produktom zagranicznych koncernów już kilka lat temu. Teraz jednak sprawa nabrała charakteru wspólnotowego i trafiła na agendę Komisji Europejskiej. Kwestia podwójnych standardów jakości stała się elementem dyskusji opinii publicznej, a sama Komisja Europejska poinformowała 26 września, że przyjęto nowe wytyczne dla państw członkowskich UE właśnie w tym obszarze. Jak powiedział przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker w orędziu o stanie Unii: Nie powinno być tak, że w niektórych krajach sprzedaje się żywność niższej jakości niż w innych państwach, mimo identycznego opakowania i marki. Teraz musimy nadać odpowiednie uprawnienia organom krajowym, aby wyeliminować wszelkie nielegalne praktyki, gdziekolwiek mają miejsce. W Europie nie może być konsumentów drugiej kategorii. Tyle że przypadki stosowania podwójnej jakości produktów zazwyczaj nie stanowią nielegalnych praktyk, a np. wynikają z różnych norm stosowanych w poszczególnych krajach. Prawo żywnościowe UE przewiduje wykaz kluczowych informacji, które producent musi umieścić na opakowaniach produktów. Komisja Europejska przypomina, że należy zawsze przestrzegać przepisów dotyczących takich kluczowych informacji oraz standardów bezpieczeństwa żywności. Producenci zgodnie twierdzą, że prawa nie łamią. I mają rację, bo nie o prawo tu chodzi, a o praktyki. Wytyczne dla państw członkowskich w tej kwestii przygotowali przedstawiciele KE. Wspólne centrum badawcze. Polska wielkim nieobecnym Najważniejszym punktem planu KE jest powołanie Wspólnego Centrum Badawczego. UE przeznaczy na to zadanie blisko 1 milion euro. Cel jest prosty: przygotować ogólnoeuropejski raport porównawczy produktów sprzedawanych na terenie całej UE. Tak kompleksowej analizy nigdy jeszcze nie przeprowadzano. Zaskakujący w całej sprawie jest jednak brak aktywnego udziału Polski. Podczas gdy Słowacja, Czechy, Węgry czy Słowenia przygotowały własne obszerne raporty dot. podwójnych standardów, które stanowią materiał dowodowy dla KE, polskie instytucje twierdzą, że... nie mają do tego odpowiednich narzędzi. Zapytaliśmy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Inspekcję Handlową, Ministerstwo Rozwoju i Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, jakie podjęły kroki w celu zbadania problemu. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi, dlaczego polskie instytucje nie przygotowały własnego raportu, ani czy zamierzają go przygotować w przyszłości. Jednocześnie wszyscy podkreślają, że stosowanie podwójnych standardów jakościowych jest niedopuszczalne. Tak resort rolnictwa tłumaczy brak działań: Inspekcje nie mają dostępu do materiału porównawczego z innych państw UE. Żadna z Inspekcji nie była adresatem skarg obywateli, czy organizacji zrzeszających konsumentów bądź przedsiębiorców. Inspekcje nie otrzymywały również żadnych formalnych wniosków w obszarze „podwójnej jakości” od organów kontroli z innych państw członkowskich. Inspekcja Handlowa natomiast dodaje: Inspekcja Handlowa sprawdza, czy produkt, który jest na półce w sklepie jest zgodny z deklaracją, czy jest bezpieczny dla konsumentów. Jeżeli nie jest, nakłada kary. Testy porównawcze mają w tej chwili walor informacyjny i edukacyjny, ponieważ nie ma przepisów czy narzędzi, aby nałożyć karę za inne standardy tego samego produktu w różnych krajach. Polska woli się przyglądać Z kolei Ministerstwo Rozwoju w ogóle nie odniosło się do naszych pytań o działania na rzecz wyeliminowania stosowania różnej jakości produktów. Biuro prasowe resortu odesłało nas do Ministerstwa Rolnictwa. Brak zaangażowania nie jest jednak przypadkowy. Oficjalnie rząd i prezydent potępiają stosowanie podwójnych praktyk jakościowych w UE, wspierając przy tym Grupę Wyszehradzką. Ale państwo polskie nie zamierza aktywnie uczestniczyć w zwalczaniu tego procederu. Ministerstwo Rozwoju obawia się, że kolejny spór z zagranicznymi koncernami nie wyjdzie Polsce na dobre. Zwłaszcza że rządy Prawa i Sprawiedliwości przebiegają już pod znakiem konfliktu z wielkimi sieciami handlowymi (podatek handlowy, zakaz handlu w niedziele). Resort kierowany przez Matusza Morawieckiego nie chce po prostu wystraszyć potencjalnych inwestorów. Sprawa może uderzyć także w Polskę Jednak nie tylko o inwestorów zagranicznych chodzi. Mateusz Morawiecki martwi się przede wszystkim... o polskich producentów. Polska jest największym eksporterem żywności w regionie. A to zmienia optykę na całą sprawę. Może się bowiem okazać, że Polska stanie się ofiarą nagonki na producentów stosujących podwójne standardy. Jak tłumaczy Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności: Kraj nasz jest wielkim eksporterem żywności, wysyłamy żywność do tych krajów, które podnoszą ten problem. Polska jest bardziej ostrożna w podejściu, bo inaczej sprawę postrzegają kraje, które eksportują żywność, a inaczej, które importują. Musimy być ostrożni, żeby nagle nie okazało się, że sprawa uderza w Polskę. Gantner broni producentów, wskazując, że nie zawsze różnice w liście składników muszą oznaczać gorszą czy inną jakość. Według niego trudno jest to ocenić. – Żywność wykazuje się zmiennością np. w zależności od surowców, z których jest wytwarzana. Na przykład w Polsce sporo produktów zawiera cukier, którego jesteśmy dużym producentem, a na Węgrzech dodaje się jego zamiennik, izoglukozę wytwarzaną z kukurydzy uprawianej w tym kraju – tłumaczy dyrektor PFPŻ. Jak sugeruje Andrzej Gantner, nie zawsze Polakom będzie smakować kiełbasa niemiecka czy hiszpańska, dlatego produkty po prostu muszą się różnić w zależności od tego, na jaki rynek trafiają. WARTO WIEDZIEĆ:
Rafał Stępniewski / 29 stycznia 2019 IMCO przegłosowała projekt dyrektywy chroniącej konsumentów. Zawiera on zakaz sprzedaży wyrobów podwójnej jakości: gorszych — na rynek wschodni, a lepszych — na zachodni, albo odwrotnie, bo takie sytuacje, choć rzadziej, również się zdarzają. Unia Europejska od 2017 r. finansuje program, w ramach którego inspekcje handlowe w krajach UE porównują tysiące par produktów. Z analiz wynika, że co najmniej kilkanaście procent wyrobów, noszących identyczne nazwy i tak samo opakowanych, różni się składem i właściwościami. Produkty z Niemiec są lepsze od polskich? Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów pod koniec 2017 r. po raz pierwszy porównał jakość produktów spożywczych w Polsce i w Niemczech. Zakupiono 37 par artykułów żywnościowych w polskich i niemieckich sklepach. W czterech przypadkach stwierdzono dużą różnicę w jakości: Chipsy paprykowe Crunchips – mimo identycznego opakowania, w polskich sklepach jest o 25 g mniej chipsów. Polskie — smażone na oleju palmowym: zawierały glutaminian monosodowy, miały wyższą zawartość tłuszczu. Niemieckie – na oleju słonecznikowym: były bez wzmacniacza smaku. Producent dodał do nich proszek pomidorowy i serowy – czego zabrakło w polskich. Serek Almette z ziołami – na obu opakowaniach była informacja: „100% naturalne składniki”. Niemiecki serek wyprodukowany był z twarogu, ziół, cebuli, czosnku i soli. Polski – zawierał twaróg, odtłuszczone mleko w proszku, cebulę, sól, czosnek, regulator kwasowości: kwas cytrynowy, zioła (0,1 proc.), naturalne aromaty. Regulator kwasowości, jako substancja dodatkowa, przeczył napisowi na opakowaniu, że serek Almette zawiera „100% naturalne składniki”. Czekolada Milka z orzechami – w polskich sklepach miała mniej orzechów niż na rynku niemieckim. Lipton Ice Tea Peach – w produkowanej na rynek polski było mniej ekstraktu z herbaty. Ponadto zawierała cukier, fruktozę i słodzik. Na rynku niemieckim – producent dodał tylko cukier. Po raz drugi porównania żywności dokonano w II kwartale 2018 r. Tym razem kupiono pary produktów głównie w polskich sklepach oraz 10 — w Niemczech. Oto wyniki: Czekolada Milka Oreo – produkowana dla polskiego konsumenta miała lepszą jakość i była smaczniejsza, co wynikało z badan laboratoryjnych. Zawierała mniej zamiennika tłuszczu kakaowego. Napój Capri Sun Orange zawierał więcej soku pomarańczowego (20 proc.) niż jego zachodnioeuropejski odpowiednik (7 proc.). Napój FuzeTea — w Polsce: mniejsza zawartość soku brzoskwiniowego i wyraźnie inny smak. Ciastka Leibniz Minis Choco – w Polsce było nieco większe opakowanie, ale zawierało o 25 g mniej produktu. Chrupki Monster Munch Original – producent dodał do chrupek glutaminian monosodowy (wzmacniacz smaku), dlatego miały intensywny serowy smak. Ponadto opakowanie w Polsce zawierało o 25 g mniej produktu. Chrupki Curly Peanut Classic – w takim samym opakowaniu w Polsce było o 30 g mniej chrupek. Knorr Fix Spaghetti Bolognese – więcej tłuszczu i cukrów w produkcie sprzedawanym w Polsce, a w zachodnioeuropejskim — mniej soli. Różnice w smaku i zapachu – w produkcji na polski rynek dominował smak papryki, na zachodnioeuropejski – czosnku. Serek Philadelphia z ziołami – były różnice w produkcji. Serek na nasz rynek był produkowany z mleka, śmietany i białek mlecznych, a na zachodnioeuropejski – z twarogu. Polskie opakowanie miało 125 g, a zachodnioeuropejskie – 175 g. ZOBACZ TEŻ: Dodatki „E” w polskiej żywności bez właściwej kontroli Dlaczego do Polski trafiają produkty gorszej jakości? Producenci, głównie globalne koncerny, podwójną jakość produktów tłumaczą odmiennymi upodobaniami i potrzebami konsumentów z różnych krajów. Członkowie IMCO zwracają uwagę, że trudno w ten sposób wyjaśnić, dlaczego np. tańszy i niezdrowy olej palmowy spotykamy w wyrobach oferowanych w biedniejszych krajach Europy, natomiast lepsze i zdrowsze składniki występują na Zachodzie. Upodobaniami konsumentów trudno również wytłumaczyć lepsze składniki w proszku do prania, albo mniej chrupek w identycznym, a nawet większym opakowaniu – stwierdza IMCO. Europosłowie postanowili zakazać takich praktyk. Służyć temu mają przepisy o zakazie stosowania podwójnych standardów — zaproponowane przez polską europosłankę, Różę Thun — przyjęte przez Komisję Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów Parlamentu Europejskiego. Projektem zajmą się Komisja i Rada Europejska oraz Parlament Europejski. ZOBACZ TEŻ: Żywność pełna chemii? Sprawdź, jak zareklamować jedzenie bez wychodzenia z domu Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami prawnymi, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych - poniżej masz szybkie linki do udostępnień. Czy ten artykuł był przydatny?
produkty gorszej jakości w polsce