Kliknij tutaj --> 🐅 matka po śmierci dziecka

Według detektywa spanikowana młoda matka postanowiła upozorować porwanie. Wskazała miejsce ukrycia zwłok dziecka. Śledczy najpierw przedstawili jej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Jednakże matka ani domniemany ojciec dziecka nie mogą wystąpić z takim żądaniem po śmierci dziecka lub po osiągnięciu przez nie pełnoletności. Dziecko albo matka wytacza powództwo o ustalenie ojcostwa przeciwko domniemanemu ojcu, a gdy ten nie żyje – przeciwko kuratorowi ustanowionemu przez sąd opiekuńczy. Wszystko zaczęło się, gdy matka zobaczyła plamę, którą zbiła jej córka. Dziewczynka coś rozlała i starała się to zmyć. Dziewczynka coś rozlała i starała się to zmyć. Sama nie była jednak w stanie tego zrobić i Heather musiała jej w tym pomóc. Renta rodzinna najczęściej przyznawana jest właśnie dzieciom po śmierci rodzica, czyli np. po śmierci ojca. Świadczenie przysługuje jednak wyłącznie dzieciom, które były na jego utrzymaniu. ZUS zakłada, że taka sytuacja dotyczy: każdego dziecka, które nie ukończyło 16. roku życia, Ciała dwóch dziewczynek w domu jednorodzinnym, ich matka w szpitalu (21.04.2023) Zarzuty dla rodziców rocznej Martynki po śmierci dziecka (materiał z 03.01.2023) tvn24. Phrase Accrocheuse Pour Site De Rencontre. Renta rodzinna przysługuje uprawnionym członkom rodziny osoby, która w chwili śmierci miała ustalone prawo do emerytury lub renty z tytułu niezdolności do pracy lub spełniała warunki wymagane do uzyskania jednego z tych świadczeń. Przy ocenie prawa do renty przyjmuje się, że osoba zmarła była całkowicie niezdolna do pracy. Renta rodzinna przysługuje także uprawnionym członkom rodziny osoby, która w chwili śmierci pobierała zasiłek przedemerytalny lub świadczenie przedemerytalne. W takim przypadku przyjmuje się, że osoba zmarła spełniała warunki do uzyskania renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Córka osoby zmarłej w USA otrzyma rentę rodzinną Ubezpieczona przez 16 lat pracowała w Polsce. W 1990 roku wyjechała do USA, gdzie 20 lat później zmarła. Jej córka złożyła w kwietniu 2011 r. wniosek do ZUS o przyznanie renty rodzinnej po zmarłej matce. Czy mogła otrzymać świadczenie? W tym przypadku w chwili śmierci matka osoby zainteresowanej uzyskaniem świadczenia spełniała warunki określone w ustawie z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych ( z 2009 r. nr 153, poz. 1227 ze zm.), czyli miała odpowiedni wiek i staż ubezpieczeniowy. Wymagany staż uzyskała, bo ZUS doliczył jej do lat wypracowanych w Polsce także okres pracy w USA. Mógł tak postąpić, bo w opisanej sytuacji córka złożyła wniosek do ZUS po wejściu w życie (czyli po 1 marca 2009 roku) umowy o zabezpieczeniu społecznym między Polską a USA z 2 kwietnia 2008 r. ( z 2009 r. nr 46, poz. 374). Z jej art. 22 ust. 1 wynika, że nie stanowi ona podstawy do żadnych roszczeń o wypłatę świadczenia za jakikolwiek okres poprzedzający datę jej wejścia w życie. Dopełnieniem jest art. 16 ust. 3 umowy, który w jednoznaczny sposób wskazuje, że jej postanowienia nie mają zastosowania do wniosków złożonych przed 1 marca 2009 r. Do wniosku ubezpieczonej umowa ma zastosowanie, bo ten został złożony w kwietnia 2011 r. Dzieci mają świadczenie Kiedy ojciec lub matka umiera, najczęściej osobami uprawnionymi do otrzymania renty rodzinnej są dzieci. Oczywiście jest tak tylko wtedy, gdy rodzice spełniają przedstawione powyżej warunki prawne. Ustawa z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych ( z 2009 r. nr 153, poz. 1227 z późn. zm.) wskazuje, o jakie dzieci chodzi. Dzieci własne, dzieci drugiego małżonka i dzieci przysposobione mają prawo do renty rodzinnej: ● do ukończenia nauki w szkole, jeżeli przekroczyły 16 lat życia, nie dłużej jednak niż do osiągnięcia 25 lat życia, albo, ● bez względu na wiek, jeżeli stały się całkowicie niezdolne do pracy oraz do samodzielnej egzystencji lub całkowicie niezdolne do pracy. Jeżeli dziecko osiągnęło 25 lat życia, będąc na ostatnim roku studiów w szkole wyższej, prawo do renty rodzinnej przedłuża się do zakończenia tego roku studiów. ZUS wypłaci rentę 25-latce będącej na ostatnim roku studiów Ojciec studentki trzeciego roku biologii zmarł, gdy skończyła ona 25 lat. Zainteresowana zwróciła się do ZUS o przyznanie renty rodzinnej. Ten nie przyznał jej świadczenia. Czy postąpił słusznie? Renta rodzinna jest wypłacana dzieciom zmarłych ubezpieczonych tylko do czasu ukończenia przez nie 25. roku życia. Jest jednak jeden wyjątek – jeśli dziecko skończyło 25 lat, będąc na ostatnim roku studiów w szkole wyższej, prawo do renty przedłuża się do zakończenia tego roku nauki. Studentka biologii była na trzecim roku, zatem ten wyjątek nie znajduje w jej przypadku zastosowania. Ograniczenie terminu wypłaty renty rodzinnej tylko do czasu zakończenia nauki na ostatnim roku studiów wynika z faktu, że świadczenie wypłacane przez ZUS ma pomóc osieroconym studiującym dzieciom w podjęciu zatrudnienia. Osoby takie bowiem w najbliższym czasie będą rozpoczynać pracę i życie na własny rachunek. Renta dla wnuków Przyjęte na wychowanie i utrzymanie wnuki, rodzeństwo i inne dzieci mają prawo do renty rodzinnej, jeżeli: ● zostały przyjęte na wychowanie i utrzymanie co najmniej na rok przed śmiercią ubezpieczonego (emeryta lub rencisty), chyba że śmierć była następstwem wypadku, oraz ● nie mają prawa do renty po zmarłych rodzicach, a gdy rodzice żyją, jeżeli: – nie mogą zapewnić im utrzymania albo – ubezpieczony (emeryt lub rencista) lub jego małżonek był ich opiekunem ustanowionym przez sąd. Warto podkreślić, że prawo do renty ma także wdowa i wdowiec, jeśli ukończyli 50 lat. Kwota świadczenia Wszystkim uprawnionym członkom rodziny przysługuje jedna łączna renta rodzinna, która w razie konieczności dzielona jest w równych częściach między uprawnionych. Jeżeli do renty rodzinnej uprawniona jest sierota zupełna, przysługuje jej dodatek dla sierot zupełnych. Renta rodzinna stanowi procent świadczenia (emerytury, czy renty), które przysługiwałoby zmarłemu. Jeśli jest jedna osoba uprawniona (np. dziecko), otrzyma ona 85 proc. tego świadczenia, i odpowiednio dwie – 90 proc., a trzy i więcej – 95 proc. Kwota renty rodzinnej jest dzielona między uprawnionych We wrześniu 2011 r. zmarła kobieta, urodzona 6 stycznia 1950 r. Zostawiła 12-letnią córkę i 15-letniego syna. Miała ustalone prawo do emerytury obliczonej na nowych zasadach w wysokości 1800 zł. Pod koniec września 2011 r. wdowiec złoży wniosek o przyznanie renty rodzinnej. Czy on i dzieci otrzymają taką samą część renty rodzinnej? Podstawą obliczenia renty rodzinnej jest emerytura przysługująca zmarłej współmałżonce, ustalona na nowych zasadach. Do renty rodzinnej uprawniony jest wdowiec oraz córka i syn. Organ rentowy ustali rentę rodzinną dla 3 osób w kwocie 1710 zł, co stanowi 95 proc. emerytury, której wysokość wynosiła 1800 zł. Renta rodzinna zostanie podzielona na równe części między uprawnione osoby, wobec czego renta przysługująca jednej osobie wynosi 570 zł miesięcznie. Dzieci otrzymywałyby wyższe świadczenie, gdyby wdowiec z niego zrezygnował, np. ponieważ podjął pracę i osiągał przychód przekraczający 130 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. W takiej sytuacji musiałby złożyć wniosek o wyłączenie go z grona osób uprawnionych do renty rodzinnej, ponieważ pracuje. Organ rentowy decyzją wstrzymałby wypłatę renty rodzinnej wdowcowi i ponownie ustalił wysokość renty rodzinnej dla dwojga dzieci. Renta dla dwojga dzieci wynosiłaby wówczas 90 proc. emerytury przysługującej zmarłej matce, tj. 1620 zł; każdemu dziecku część renty w kwocie 810 zł (1800 × 90 proc.: 2). Kto ubiega się o pomoc Osoba uprawniona do renty rodzinnej, np. dziecko nie otrzyma jej automatycznie. ZUS z urzędu nie sprawdza bowiem, czy po śmierci ubezpieczonego jego dzieci mają prawo do renty rodzinnej. To w imieniu dziecka jego rodzic musi złożyć wniosek do zakładu o przyznanie tego świadczenia. W razie braku rodziców może to zrobić pełnomocnik dziecka. Żaden z tych przypadków nie ma zastosowania, gdy o świadczenie ubiega się osoba dorosła, która skończyła 18 lat. Wtedy sama może taki wniosek złożyć albo przez pełnomocnika. Ponadto należy zaznaczyć, iż w razie śmierci pracownika pracodawca zobowiązany jest do poinformowania rodziny o warunkach uzyskania renty rodzinnej, przygotowania wniosku o rentę i przedłożenia go w oddziale lub inspektoracie ZUS, właściwym ze względu na miejsce zamieszkania wnioskodawcy. Co we wniosku Zainteresowany otrzymaniem renty rodzinnej składa wniosek na piśmie albo ustnie do protokołu, w oddziale lub inspektoracie ZUS, właściwym ze względu na swoje miejsce zamieszkania. Zwykle korzysta jednak z druków: ZUS Rp-2 i ZUS Rp-2a (jeżeli z wnioskiem o rentę rodzinną występują dwie lub więcej osoby pełnoletnie). W tym drugim przypadku każda osoba pełnoletnia wypełnia druk ZUS Rp-2a. Formularze dostępne są nieodpłatnie we wszystkich terenowych jednostkach organizacyjnych ZUS, a także na stronie internetowej pod adresem (formularze ZUS). Wniosek o rentę może być wycofany, nie później jednak niż do dnia uprawomocnienia się decyzji wydanej przez ZUS. Będzie skuteczne, jeżeli zostało złożone na piśmie albo zgłoszone w ZUS ustnie do protokołu. Załączniki do druku ZUS Do wniosku o rentę rodzinną dla dziecka należy dołączyć akt zgonu ojca czy matki, akt urodzenia dziecka i zaświadczenie, że chodzi do szkoły, jeśli dziecko ukończyło 16 lat. Potrzebne jest też oświadczenie, że podopieczny nie ma przychodów. Jeżeli je osiąga, przedstawia zaświadczenie ile one wynoszą i z jakiego tytułu. Jeżeli osoba, po której ma być przyznana renta rodzinna, miała ustalone prawo do świadczeń emerytalno-rentowych, tj.: emerytury lub renty z tytułu niezdolności do pracy albo do zasiłku przedemerytalnego, świadczenia przedemerytalnego albo nauczycielskiego świadczenia kompensacyjnego – wskazane jest podanie numeru świadczenia. Natomiast jeżeli zmarła nie miała ustalonego prawa do świadczeń emerytalno-rentowych, do wniosku oprócz wyżej wymienionych dokumentów należy dołączyć: ● dokument stwierdzający datę urodzenia osoby, po której ma być przyznana renta rodzinna, ● kwestionariusz dotyczący okresów składkowych i nieskładkowych ubezpieczonego (druk ZUS Rp-6), ● oryginalne dokumenty potwierdzające okresy składkowe i nieskładkowe ubezpieczonego (świadectwa pracy, legitymację ubezpieczeniową, zaświadczenia, dyplom ukończenia studiów lub zaświadczenie uczelni, wyciągi z akt urodzenia dzieci – w razie gdy korzystała z urlopu wychowawczego lub bezpłatnego w celu sprawowania opieki nad dziećmi albo nie pozostawała w ubezpieczeniu z tego powodu, inne dokumenty stwierdzające okresy składkowe i nieskładkowe), ● zaświadczenie pracodawcy, płatnika składek o zatrudnieniu i wysokości wynagrodzenia (na formularzu według wzoru ustalonego przez ZUS, druk ZUS Rp-7) albo legitymację ubezpieczeniową zawierającą odpowiednie wpisy dla ustalenia podstawy wymiaru emerytury lub renty z tytułu niezdolności do pracy osoby zmarłej. W przypadku wniosku o rentę rodzinną po osobie urodzonej po 31 grudnia 1948 r., która nie miała ustalonego prawa do emerytury pomostowej, w celu oceny, czy osoba ta spełniała warunki do takiej emerytury, do wniosku o rentę rodzinną, oprócz dokumentów wymienionych wcześniej, z wyłączeniem zaświadczenia ZUS Rp-7, należy dołączyć: ● wystawione przez płatnika składek zaświadczenie o okresach pracy w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze, przebytych po 31 grudnia 2008 r. lub przed 1 stycznia 2009 r. ● świadectwo pracy w szczególnych warunkach lub w szczególnym charakterze wystawione przez pracodawcę potwierdzające taką pracę przed 1 stycznia 1999 r. Art. 65 – 70, 73, 74 oraz 129 ust. 1 i 2 ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych ( z 2009 r. nr 153, poz. 1227 z późn. zm.). Par. 4, 11, 12 rozporządzenia Rady Ministrów z 7 lutego 1983 r. w sprawie postępowania o świadczenia emerytalno-rentowe i zasad wypłaty tych świadczeń ( nr 10, poz. 49 z późn. zm.). Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję zapytał(a) o 18:03 Czy matka bardzo przeżywa śmierć swojego dziecka? Chodzi o to, że znam jedną panią, której umarła córka i ona teraz wygląda jak wrak człowieka, wegetuje, widać po niej, jak cierpi, mimo iż to zdarzyło się pół roku temu. Tylko że to było jej jedyne dziecko. A co jeśli kobieta ma 3 dzieci- 15-letnie, 8-letnie i 3-miesięcznego niemowlaczka? Jeśli zabraknie najstarszego, to chyba się pozbiera, co? Bo w końcu ma dla kogo. Będzie cierpieć mniej niż ta pierwsza? Pozbiera się po tym? Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 18:12 to boli, na pewno. bez względu na to czy ma się jeszcze inne dzieci i ma się dla kogo wstawać i żyć dalej, ale to dalej jest dziecko tej matki. tego bólu nie zastąpi to, że ma jeszcze inne dzieci. dzieci ma się z miłości a więc kocha się to dziecko bez względu na to czy raz jest grzeczne a raz nie. to jest po prostu stracenie kogoś raz na wieki bez możliwości pożegnania się bo nie zawsze ma się taką opcję a do tego nie można sobie wszystkich rzeczy wyjaśnić. żyje się dalej z myślą, że już nic nie można było zrobić dla tego dziecka, nie można patrzeć jak wkracza np. w dorosłość, jak dostaje swoją wymarzoną pracę, jak dostaje się na studia itp. masz kogoś a w drugiej chwili już tej osoby z tobą nie ma a ty nie masz pojęcia czemu w taki sposób, czemu teraz i czemu to akurat to dziecko. taka strata pozostaje w głowie matki do końca jej dni. o własnym dziecku, które umarło za życia matki się nie zapomina i dlatego jest to taka wielka strata. EKSPERTVampire? odpowiedział(a) o 18:11 Dwóch moich kolegów się zabiło. Oboje mieli rodzeństwo. Matka tego pierwszego w pierwsze miesiące po jego śmierci była okropnie załamana i było to po niej widać na każdym jej kroku. Teraz minęły dwa lata od jego śmierci. Ona nadal wygląda jak wrak człowieka. A nawet gorzej. Rodzeństwo chłopaka jest teraz dla niej świętością, wszędzie z nimi chodzi i tak dalej. Ale wygląda na nadal będącą w żałobie i myślę, że już nigdy się nie pozbiera. I nie dziwię się jej. A chłopak był najstarszy ze swojego rodzeństwa. Drugi chłopak był najmłodszy. Wiem, że jego matka przeżyła to szczególnie mocno,bo zabił się na jej oczach. Było to pół roku temu, ale nie wiem jak sobie radzi teraz, bo jej nie widuję. Śmierć dziecka zawsze jest dla rodziców wielką tragedią. Dlatego, chociaż czasem mam wielką ochotę ze sobą skończyć - myśl, że mogę zaszkodzić rodzicom nie pozwala mi na to. blocked odpowiedział(a) o 18:05 Będzie cierpiała jednakowo, lecz będzie starała się "wyglądać normalnie", zważywszy tylko na resztę dzieci. Ta pani, która miała jedno dziecko - nic jej nie zatrzymuje, by popełnić samobójstwo... Wiluroza odpowiedział(a) o 18:06 Będzie cierpiała tak samo jak tamta kobieta, z tym, że na pewno szybciej się pozbiera. Bo będzie miała jeszcze kogo wychować i nie będzie z tym bólem sama. Może bardzo cierpiec, bo pomimo, że ma mniejsze dzieci to jest jej pierworodne i dla niej nie ma to znaczenia. Moja ciocia straciła najstarszego syna i pomimo, że ie miała z nim najlepszych kontaktów( nastoletni bunt ) to sie załamała i nie mogła się zajmować swoimi córkami, miała zalezy od kobiety Nieważne czy ma dziesięcioro dzieci, czy ma jedno. Matka zawsze czuje to samo po stracie się po takiej tragedii to kwestia indywidualna :D Zapewne będzie bardzo smutna, zawiedziona i zdołowana, ale nie da tego po sobie poznać, by dzieci nie odczuły tak wielkiej tęsknoty za rodzeństwem, jak ona. blocked odpowiedział(a) o 18:23 Będzie cierpieć tak samo, ale będzie wiedziała, że MUSI żyć dla reszty - choć to też zależy od człowieka. Śmierć dziecka to najgorsze co rodzicowi może się przytrafić. Każda matka będzie cierpieć z powodu śmierci dziecka, ale masz rację, ta, która ma kilkoro dzieci będzie miała dla kogo żyć, starać się, pomagać, nie zostanie sama z jedną, wielką pustką. Będą wypełniały ją pozostałe dzieci;) Kobieta musi być silna i odpowiedzialna. Niewykluczone jest, że matka np. trójki dzieci pozbiera się po stracie jednego z nich. blocked odpowiedział(a) o 20:36 Tak pozbiera , tylko potrzebuje czasu . Mama kiedyś opowiadała mi historię , która wydarzyła sie jak miała lat . Mieszkała w domku jednorodzinnym . W sąsiedztwie , mieszkała kobieta , po 30 . Miała dziecko - niemowlaka . Jednak zdarzył się wypadek i dziecko umarło . Było to jej jedyne dziecko , Rozpaczała bardzo długo . Mąż ją zostawił , wyprowadził sie . A ona cały czas pamiętała o utarcie dziecka . Codziennie wychodziła z domu , ze starym wózkiem , w którym woziła lalkę - niemowlaka . Robiła tak przez kilkanaście lat . Kilkanaście lat , wychodziła z tą lalką , i udawała , że to było jej prawdziwe dziecko . Teraz już nie żyję , ale to dowód na to , że matka naprawdę mocno przeyża śmierć dziecka . Mama mojej koleżanki, która popełniła samobójstwo prawie rok temu, dalej jest wrakiem człowieka, ona już nigdy się nie pozbiera, mimo że ma jeszcze drugą córkę. Anian odpowiedział(a) o 01:19 Myślę, że nigdy nie zapomni tego pierwszego bardzo wielka strata i nie da się jej porównać do ważne, czy ma się 1, 3 czy 7 zawsze straszliwie ta pierwsza po prostu może się poddać, bo mąż... Niby ważny, ale nie ma już dzieci, którymi MUSI się druga pewnie przejdzie ciężką depresję. Nigdy nie pozbiera się będzie udawać, że jest na początku odbije się to i na matce i ojcu i na nigdy nie takie samo, tak samo trudno z niego wyjść. Ale ławiej przynajmniej udawać, kiedy ma się dla kogo. Trudne pytanie... Myślę, że to byłaby strata na całe życie, ale pozbierać, to by się pewnie pozbierała. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Czy przeżywanie straty jest tym samym, co żałoba? Żałoba jest tradycyjnym uzewnętrznionym odzwierciedleniem tego, co dzieje się z kimś, kto stracił bliską osobę. Przeżywanie straty zachodzi zaś wewnątrz danego człowieka. Jest to reakcja całego naszego "ja" na stratę. W przeciwieństwie do żałoby, która jest dyktowana kulturowo lub religijnie, przeżywanie straty jest bardzo indywidualnym procesem i nie ma określonego limitu czasowego. Dodatkowo przeżywanie straty nie jest procesem linearnym, w którym przechodzi się od jednego etapu to drugiego, ale przypomina raczej fale i nawroty, które pojawiają się z różną intensywnością i częstotliwością. Należy również pamiętać, że kobiety i mężczyźni bardzo różnią się od siebie i to nie tylko pod kątem fizycznym, ale też (przede wszystkim) – emocjonalnym. Często spotykamy się z określeniem, że kobieta to silna i piękna płeć. Jednak czy jest na tyle silna, aby udźwignąć śmierć własnego dziecka? A co z mężczyzną – ojcem, który też musi sobie w nowej sytuacji poradzić, a ponadto musi wspierać swoją partnerkę – matkę jego dziecka? Czy więź ojca z dzieckiem jest tak samo silna, jak matki? W tym artykule postaram się przybliżyć proces przeżywania śmierci dziecka przez mężczyzn i kobiety po to, aby każda para, która doświadczyła takiej tragedii, nie obwiniała się wzajemnie o sposób i formę przeżywana tej straty. Należy pamiętać, że obie strony przeżywają stratę dziecka tak samo silnie i boleśnie, lecz dają temu wyraz w zupełnie inny sposób. Warto też wiedzieć, że w przypadku poronienia mężczyzna nie jest tak silnie związany emocjonalnie z dzieckiem jak jego matka, a i w przypadku urodzenia martwego dziecka siła tej więzi też – w przypadku panów – jest dużo mniejsza. Pamiętajmy, kobiety swoje dzieci mają okazję nosić pod swoim sercem kilka dni, tygodni czy miesięcy, mężczyźni natomiast więź z dzieckiem budują dopiero w chwili wzięcia go na ręce, ale i tak budowanie owej więzi trwa dłużej niż u kobiet. Trudne pożegnanie z dzieckiem Niestety są też sytuacje, kiedy nie ma czasu na budowanie tej więzi. Niejednokrotnie nie ma nawet takiej możliwości. Gdy dochodzi do poronienia nie można nawet zobaczyć szczątków swojego dziecka, nie mówiąc już o możliwości pochówku (w przypadku urodzenia martwego dziecka lub śmierci starszego dziecka czas, jaki rodzice mają na pożegnanie się z nim, jest mocno ograniczony przez personel medyczny wywołujący na nich presje czasu). Pamiętam, jak pielęgniarka powiedziała mi, że mam dwie godziny na to, aby pożegnać córkę, ponieważ później muszą ją zabrać. Kiedy zapytałam, czy mogę dłużej, usłyszałam odpowiedź, że dwie godziny to bardzo długo. Wydaje się, że dwie godziny to długo – niejeden rodzic nie ma czasem nawet 15 minut, by pożegnać swoje dziecko. Jednak czy 2 godziny, 2 dni lub nawet 2 miesiące wystarczyłyby na pożegnanie swojego dziecka? Oczywiście nie! W takim momencie musimy wspierać się we dwoje. Tylko jak? Zobacz też: Żałoba po śmierci dziecka Jak stratę dziecka przeżywa kobieta? W momencie utraty dziecka nie ma kompletnie znaczenia jego wiek czy forma straty (różnica pomiędzy śmiercią poronioną, urodzeniem martwego dziecka i śmiercią kilkuletniego dziecka to ilość wspomnień, jaka się z nim wiąże). Dlatego kobiety po starcie dziecka skoncentrowane są na swoich uczuciach: mają potrzebę rozpamiętywania, potrafią wiele rozmawiać o stracie, oglądać pamiątki, zdjęcia po zmarłym dziecku, chętnie wracają do wspomnień przy okazji odwiedzin, spotkań rodzinnych i innych okazji. Nie ruszają rzeczy, które należały do zmarłego dziecka, nie likwidują pokoiku dla noworodka, który miał w nim zamieszkać, rozwieszają zdjęcia, pielęgnują grób. Pragną także okazywać swoje uczucia poprzez płacz czy smutek. Nie chcą ukrywać tych emocji: pragną dzielić się swoim bólem i smutkiem, szukając zrozumienia innych, szczególnie najbliższych: rodziców, dziadków, rodzeństwa czy przyjaciół. Często nie odnajdują jednak u nich wsparcia i słyszą, że najwyższy czas wziąć się już w garść. Tylko jak i po co? Kobiety również chętniej i częściej uzewnętrzniają swoje uczucia poprzez oznaki żałoby. Uczestniczą w rytuałach religijnych (zamawianie mszy świętych), mogłyby na grobie swojego dziecka przesiadywać całymi godzinami, dniami, jak i nocami. Kobiety stanowią także większość w grupach wsparcia organizowanych dla rodziców po stracie dziecka, same szukają sposobu i możliwości dotarcia do takich osób jak one, do instytucji pomagających, a także same otwarcie potrafią powiedzieć, że muszą skorzystać z porady psychologa, gdyż nie wytrzymują psychicznego bólu po stracie swojego dziecka. Kobiety nie potrafią skoncentrować się na prostych zadaniach domowych, nie mówiąc już o pracy i obowiązkach. Często biorą urlop i nie wychodząc z łóżka, rozpaczają wylewając tony łez podczas oglądania zdjęć czy pamiątek. Pragną, aby był przy nich wtedy ich ukochany i współodczuwał ten ból tak jak one. Niestety bardzo często zdarza się tak, że mężczyzna po stracie dziecka przyjmuje odmienną strategię radzenia sobie z bólem. Zobacz też: Dlaczego żałoba jest nam potrzebna? Jak stratę dziecka przeżywa mężczyzna? Mężczyźni, w tradycyjnym modelu wychowania, od dzieciństwa są uczeni, aby nie okazywać swoich uczuć. Najlepiej ten model wychowania oddaje powiedzenie: „chłopaki nie płaczą”. Zwykle po dużych falach emocji towarzyszących śmierci, pogrzebowi i pierwszym dniom i tygodniom żałoby chcą jak najszybciej wrócić „do normalności”. Należy pamiętać, że cały ten ciężar organizacji pogrzebu zrzucony jest na mężczyznę. Niejednokrotnie kobieta jest jeszcze w szpitalu albo nie ma zwyczajnie siły się tym zająć. Mężczyzna jest wychowany tak, że nie wolno cierpieć i płakać, że siła i męskość jest jego wizerunkiem. Tłumi w sobie płacz, stara się udowodnić, że jest silny i działa tak, jakby nic się nie stało. To inny styl radzenia sobie z trudnościami: w izolacji, samotnie, ukazując innym siebie w działaniu. Takie zachowanie jest często mylnie odczytywane przez partnerkę czy najbliższych jako bezduszne. Nie jest ono jednak wyrazem braku żalu po stracie dziecka, a jedynie sposobem radzenia sobie mężczyzny ze światem emocji, którego nie potrafi albo nie chce uzewnętrznić. Często zdarza się też tak, że mężczyźni w krótkim czasie po starcie patrzą w przyszłość, planują i pragną działać, chcą mieć kolejne dzieci, dom, samochód, kiedy ich partnerki nawet nie chcą myśleć o tym, co przyniesie jutro, tkwiąc jeszcze w dalekiej przeszłości. Takie wybieganie w przód nie świadczy wcale o chęci zapomnienia czy zastąpienia poprzedniego życia – świadczy tylko o szukaniu praktycznych wskazówek potrzebnych, by poradzić sobie ze smutkiem. Dodatkowo mężczyźni szybko muszą wrócić do swoich ról zawodowych – przecież jeżeli kobieta nie jest wstanie pracować, to ktoś musi utrzymać rodzinę i zapewnić jej byt. Nie mówiąc już o kwestiach finansowych związanych niejednokrotnie z dochodzeniem do prawdy i przyczyny śmierci swojego dziecka. Przedstawiony przeze mnie obraz działań – zarówno mężczyzn, jak i kobiet – jest mocno uwarunkowany stereotypami społecznymi, ale niestety bardzo często jeszcze spotykanymi u rodziców po starcie. Zobacz też: Jak pogodzić się z odejściem bliskiej osoby? Dlaczego warto uczestniczyć w spotkaniach grup wsparcia? Kierując grupami wsparcia dla rodziców po stracie dzieci małych (włącznie w poronieniami), zauważyłam, że mężczyźni czasem podczas pierwszego spotkania wraz ze swoimi partnerkami (z którymi miałam wcześniej kontakt poprzez konsultacje indywidualne), zapytani o motywację i powody stawienia się na spotkaniu grupy, odpowiadają: „jestem tutaj dla mojej żony, chciała, żebym przyszedł, ale pewnie więcej się już nie pojawię”, podczas gdy kobiety wyraźnie precyzują swoje motywy: „chce nauczyć się żyć z bólem, jaki mam po stracie swojego dziecka”. Okazuje się jednak, że niezależnie od wcześniejszych deklaracji ci mężczyźni nie tylko pojawiają się także na drugim, trzecim i kolejnym spotkaniu, lecz także aktywnie uczestniczą w zadaniach i nie kryją swoich emocji. Potrafią płakać podczas odczytywania listów czy opowiadań innej pary na temat walki o życie ich dziecka. O potrzebie ich uczestniczenia w grupach wsparcia świadczą przytoczone wrażenia: Błażej: „Dzięki obecności innych panów i ja, i moja żona zrozumieliśmy, że jesteśmy normalni, że wzajemne odmienne przeżywanie żałoby nie występuje tylko u nas”; Tomek: „Nie wiedziałem, że tak bardzo brakuje mi naszej Nikoli”; Artur: „Nauczyłem się w końcu okazywać swoje uczucia, pomogło mi to w naprawieniu relacji z Anią”; Przemek: „Dzięki grupie zrozumiałem, że Sylwia potrzebuje czasu na pożegnanie się z Filipkiem i że to normalne, przestałem nalegać, żeby się ogarnęła”. Praktyka terapii z rodzicami po stracie pokazuje, że nie ma dwóch osób, które przeżywałyby żałobę tak samo. Są mężczyźni, którzy wypłakują swój smutek i otwarcie o nim rozmawiają, a także kobiety, które wydają się bardzo silne, a z żałobą radzą sobie, rzucając się w wir pracy, co na ogół czynią mężczyźni. Pamiętać jednak należy, że obie strony tak samo boleśnie ją przezywają. Gdy pomagamy rodzicom po śmierci dziecka lub pracujemy z osobami w żałobie, warto pamiętać o uwarunkowaniach związanych z płcią. Uwzględniając te odrębności, należy mieć świadomość, że kobiety potrzebują oderwania od intensywnego bólu i nauczenia się spoglądania w przyszłość. Mężczyźni natomiast muszą nauczyć się rozumieć i okazywać pełne bólu emocje, a także zaakceptować potrzebę emocjonalnego uzewnętrznienia się uczuć związanych ze stratą u kobiet. Aby zapobiec konfliktowi i wzajemnym oskarżeniom o chłód emocjonalny lub nadmierną płaczliwość, czasem wystarczy rozmowa z małżonkami inaczej radzącymi sobie ze stratą i żałobą. Ważne jest wzajemne komunikowanie się małżonków po stracie dziecka, ponieważ jest to jedyny czynnik wzmacniający wieź między nimi w tym ciężkim i nieoczekiwanym okresie ich życia. Zawsze należy pamiętać o szacunku i akceptacji strategii radzenia sobie ze startą swojego partnera. Zobacz też: Czy depresja jest uleczalna? Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem! Życie matki po śmierci dziecka zamienia się w istny koszmar. Upływ czasu nie jest w stanie uleczyć złamanego serca. Agnieszka Szafrańska, która przed dwoma laty straciła córkę w wypadku samochodowym, do dziś nie może się pozbierać. Boli ją świadomość, że sprawca stara się żyć, jak gdyby nic się nie stało, a nawet porównuje się do Jezusa! Dawne życie się skończyło Odejście dziecka to jedna z największych tragedii życiowych, jakie mogą spotkać człowieka. Pani Agnieszka Szafrańska, która przed dwoma laty straciła córkę w wypadku samochodowym, podzieliła się swoimi doświadczeniami z Faktem. Ze szczegółami opowiedziała o tym, jak zmieniło się jej życie po śmierci 10-letniej Oli. Dziewczynka 5 października 2019 roku zmarła na skutek obrażeń poniesionych w kolizji drogowej, którą spowodował 19-letni brat jej koleżanki. Ola była najmłodszym dzieckiem pani Agnieszki. Matka zmarłego dziecka do dziś nie może dojść do siebie. Przyznaje, że wypadek diametralnie zmienił jej życie. Nie jest w stanie powstrzymać emocji, mówiąc o tamtych wydarzeniach. Moje życie naprawdę dzieli się na „do 5 października” i „po 5 października”. Nie da się opisać co czuje matka, która musiała pochować swoje 10-letnie dziecko. Ola miała przed sobą całe życie, mnóstwo planów, marzeń… Co czuje matka, która staje nad grobem córki i myśli „miałam zbierać na jej obóz muzyczny, a nie na pomnik”. Nie da się tego opisać. Po śmierci Oli stała się całkowicie innym człowiekiem. Kobieta przyznała, że prawie w ogóle nie pamięta pierwszych tygodni po wypadku. Popadła w apatię, która spowodowała, że nie była w stanie wykonywać nawet najprostszych czynności. Facebook Życie matki po śmierci dziecka Pani Agnieszka wciąż rozpamiętuje przeszłość. Stale wraca do momentu pogrzebu córki. Pamięta, jak wielkim wstrząsem była dla niej konieczność wybrania stroju do trumny. I ta złość, że chciałam wybierać jej sukienkę na bal i być przy tym, jak ona będzie wybierać sukienkę na ślub, a nie wybierać jej sukienkę do trumny. Dałabym naprawdę wszystko, żeby móc ją przytulić, żeby była nastolatką z burzą hormonów. Wypadek miał miejsce wieczorem, 5 października 2019 r. na ul. Jaworzyńskiej w Legnicy. Ze spotkania z koleżankami, 10-letnia Ola i 11-letnia Wiktoria wracały samochodem kierowanym przez 19-letniego wówczas Szczepana W., czyli brata organizatorki. Chłopak, który dopiero od roku posiadał prawo jazdy, przemieszczał się z dużą szybkością. W momencie wyprzedzania, spojrzał na komórkę i wówczas stracił panowanie nad kierownicą. Samochód zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się z prawidłowo jadącym autem dostawczym. Mężczyzna nie poczuwał się do spowodowania wypadku, tym bardziej że sam również ucierpiał. Policja nie aresztowała go, ponieważ nie było ku temu przesłanek. Matka zmarłej Oli ma żal o to, że jak sama twierdzi, 19-latek szybko doszedł do siebie. Już miesiąc po kolizji, wrzucał do sieci zdjęcia z wycieczek, jak gdyby nic się nie stało. Facebook Sprawca też cierpi? Pani Agnieszka wspomina, że podczas procesu Szczepan W. skarżył się, że jest traktowany w niesprawiedliwy sposób i porównywał się do Jezusa oraz świętych. Matka Oli twierdzi, że takie słowa są nie na miejscu. Padło gdzieś w sądzie jego hasło „przykro mi”, natomiast dla mnie to robi różnicę. „Przykro mi” to może mi powiedzieć ktoś, kto mnie w kostkę kopnie, a nie jak mi zabije dziecko. Nawet „niechcący”. Bo dokładnie taki jest wyrok: nieumyślne spowodowanie śmierci przez umyślne naruszenie zasad w ruchu drogowym. Należy jednak przypomnieć, że w wyniku wypadku również Szczepan W. odniósł poważne obrażenia. Przez długi czas nie odzyskiwał przytomności, a jego stan był krytyczny. Matka Oli mówi, że bardzo boli ją to, że osobiście zna sprawcę wypadku. Szczepan W. mieszka bowiem w okolicy i jest znany całej jej rodzinie. Facebook Jakkolwiek bolesne są zdarzenia, z którymi przychodzi nam się mierzyć, życie toczy się dalej i trzeba stawić mu czoła. Rozpamiętywanie przeszłości i żywienie urazy nie sprzyja uwolnieniu od poczucia straty. Fotografie: Facebook (miniatura wpisu), Facebook "Pozwolić im odejść" – taki tytuł nosi jeden z rozdziałów książki "Dzieci i śmierć" psychiatry Elisabeth Kubler-Ross, która całe życie poświęciła pracy z umierającymi. Pozwolić dziecku odejść – to dla wielu rodziców szokujące stwierdzenie. Dziecko ma żyć. Większość dzieci umiera w poczuciu osamotnienia, ponieważ rodzice i lekarze nie chcą lub nie umieją z nimi rozmawiać, pisze doktor Ross. W takich sytuacjach dziecko milknie. Tymczasem dzieci wiedzą, że odchodzą i dają nam dorosłym wyraźne sygnały. Nawet dzieci, które zginęły w nieoczekiwanych, często dramatycznych okolicznościach poruszały wcześniej temat swojej śmierci w rozmowach z rodzinami. Myślę, że dzieci nieświadomie wiedzą, co je czeka, pisze doktor Ross. Pewnie zawsze to wiedziały, ale my, dorośli dopiero od niedawna zwracamy uwagę na ich przeczucia. Do tej pory negowaliśmy je, ponieważ budziły w nas przesądny lęk. Dzieci widzą, czują i wiedzą znacznie więcej, niż nam się wydaje. Za żadne skarby świata Małgorzata była przy śmierci swojej chorej na białaczkę dwunastoletniej córki Oli. Z wykształcenia jest psychologiem, dlatego od początku wiedziała, że chce rozmawiać z córką szczerze i otwarcie o jej chorobie, odpowiadać na jej pytania, a gdy będzie zbliżała się śmierć, przygotować ją na to. - Ola sama zaproponowała, że chce napisać pożegnalne listy do bliskich, rodziców, dziadków, kuzynów – opowiada Małgorzata. Dziękowała im, wspominała chwile razem. Zanim umarła, rozdała wiele swoich rzeczy przyjaciółkom. Dwa dni przed śmiercią wyznała: "Mamo, boję się!". Przytuliłam ją i najłagodniej jak potrafiłam, powiedziałam: "Wiem kochanie. Ale wkrótce ten lęk minie. Tam, gdzie idziesz, spotkasz wiele dobrych istot, które będą się tobą opiekować". Tłumaczyłam córce, że będziemy za nią tęsknić, ale damy sobie radę. Zapewniłam, że wszystko będzie dobrze, że odnajdzie wielki spokój i znowu się spotkamy, kiedy nadejdzie czas. Rano Ola powiedziała mamie, że wieczorem odejdzie, i tak się stało. Zanim umarła, zaplanowała z rodzicami swój pogrzeb: jak będzie ubrana (w leginsy i białą sukienkę), kogo zaprosić (koniecznie nauczycielkę angielskiego i dawno niewidzianego wujka Adama), wybrała muzykę (ku zaskoczeniu rodziców przeboje Madonny). Małgorzata opowiedziała mi o swojej córce, ponieważ zależy jej, abyśmy uważnie słuchali tego, co mówią nasze dzieci, wczuwali się w ich potrzeby i z największą delikatnością i miłością podążali za nimi. Jest pewna, że dzieci radzą sobie znacznie lepiej, bez względu na to, czy są zdrowe, czy chore, jeśli mogą swobodnie i otwarcie rozmawiać z nami o wszystkim, także o własnej śmierci. W książce "Dzieci i śmierć" jedna z matek opowiada o momencie śmierci swojej pięcioletniej córeczki: "W pewnej chwili jej buzia rozpromieniła się: Mamo! Mamo! – zawołała z zachwytem. Pogłaskałam ją po ramieniu. Odpręż się kochanie – poprosiłam. Wszystko będzie dobrze. Moja córeczka wzięła dwa głębokie oddechy i umarła. Towarzyszyłyśmy jej do końca. Jedna z moich przyjaciółek siedziała z prawej strony i trzymała ją za rękę. Druga stała w nogach łóżka, podczas gdy ja leżałam przy niej z lewej strony i obejmowałam ją ramieniem. Płakałam, wiedząc, że będzie mi brakowało jej fizycznej obecności. Nie oddałabym tamtej chwili za żadne skarby świata". Wszystko w porządku Śmierć dziecka poprzedza często "moment przebudzenia". Dzieci w stanie śpiączki lub te, które nie obudziły się jeszcze po operacji, zazwyczaj otwierają oczy i wydają się całkowicie przytomne. Inne dzieci, które cierpiały z bólu, nagle odczuwają spokój i ulgę. W takich chwilach doktor Ross pyta ich, czy nie zechciałyby podzielić się z nią tym, czego doświadczają. "Wszystko w porządku - powiedział jej kiedyś pewien chłopiec. – Mamusia i Peter już na mnie czekają". Po tych słowach uśmiechnął się z zadowoleniem i ponownie zapadł w stan śpiączki, w którym dokonał ostatecznej przemiany nazywanej śmiercią. Doktor Ross wiedziała, że matka chłopca zmarła na miejscu wypadku. Sądziła jednak, że piętnastoletni Peter żyje. Przewieziono go do innego szpitala na oddział leczenia poparzeń, ponieważ doznał poważnych obrażeń, kiedy samochód stanął w płomieniach. Peter zmarł w tym szpitalu, jego umierający brat nie mógł tego wiedzieć. Rodzice opłakujący zmarłe dzieci pragną otrzymać od nich jakiś znak "życia" Lekarka zgromadziła tysiące relacji od umierających dzieci na całym świecie. Pracowała z pacjentami białymi i czarnymi, z Aborygenami, Eskimosami, mieszkańcami Ameryki Północnej i Południowej, Afryki i Europy. Każde dziecko, które opowiadało jej o tym, że ktoś na nie czeka, zawsze miało na myśli osobę z kręgu rodziny, która zmarła niedługo przed nim, czasem zaledwie kilka minut wcześniej. Żadne z tych dzieci nie wiedziało o śmierci tych osób. Opowiadały, że gdy bliska osoba wyszła im na spotkanie, ogarnęło je wielkie szczęście, spokój, ukojenie i miłość. Żadne "racjonalne teorie naukowe" nie przekonują mnie już, że takie zdarzenia są "efektem niedotlenienia", pisze w swoich książkach doktor Ross. Nasze ciało fizyczne jest jedynie kokonem, zewnętrzną skorupą. Prawdziwa, wewnętrzna jaźń wyfruwa zeń jak motyl w chwili, którą nazywamy śmiercią. Jest nieśmiertelna i niezniszczalna. Gdybyśmy umieli wsłuchiwać się w nasze dzieci, moglibyśmy się wiele od nich nauczyć. Tak jak doktor Ross od jednego ze swoich małych pacjentów. Siedmioletni chłopiec o imieniu Edou mówił przed śmiercią, że nasze życie jest cenne i ma wielką wartość. Opowiadał ludziom o śmierci w sposób, który sprawiał, że wychodzili z jego pokoju z uśmiechem na ustach. Mówił, że największa radość płynie z miłości, która nie stawia warunków. Siedem lat ziemskiego szczęścia Rodzice opłakujący zmarłe dzieci pragną otrzymać od nich jakiś znak "życia". Chcieliby ich dotknąć, jeszcze raz zobaczyć, jak się uśmiechają, usłyszeć ich głos, ale najbardziej pragną wiedzieć, że ich dzieci są w dobrych rękach, że nie czują się tak samotne, jak my, którzy tu zostajemy. Ukochani zmarli nawiedzają tych, którzy tego potrzebują, pisze doktor Ross. Wierzy, że każdy z nas dostaje to, czego mu potrzeba. Relacjonuje wiele takich spotkań. Matka tragicznie zmarłej siedmioletniej dziewczynki prosiła o znak od niej. W tej samej chwili spojrzała w okno, w szybie pojawiła się postać jej córeczki, która uśmiechała się. "Popatrz, mamo!" – zawołała rozpromieniona. I mimo że ten widok zniknął po kilku chwilach, napełnił matkę głębokim spokojem i miłością. Ja także wielokrotnie słyszałam od rodziców w żałobie, że zmarłe dzieci nawiedzały ich w snach: były zdrowe i piękne. I te sny były jak balsam na zranione serca. Otrzymacie znak, jeśli naprawdę tego potrzebujecie, pisze doktor Ross. Wystarczy się zatrzymać i zaufać, pozwolić sobie na przyjęcie tego, co jest nam ofiarowane. Prawdziwe pocieszenie przychodzi od wewnątrz. Zobaczycie motyla, promień słońca, obłok i rozpoznacie w nich znak od waszych dzieci. Przyjmujcie to naturalnie, nie krytykujcie się za te wyobrażenia. Dzięki nim znów zaczniecie dostrzegać urodę świata, która nie przemija nawet wtedy, gdy umierają nasze dzieci. Wsłuchując się w siebie, zdobywamy pewność, że rozłąka z dziećmi jest stanem przejściowym, bo wkrótce znów się spotkamy. Jedna z matek w żałobie - Ewa, której siedmioletnia córeczka Nosia utonęła - opowiadała mi, że po pogrzebie zaprosiła do domu kobietę o zdolnościach widzenia poza materią. Ta kobieta nie wiedziała nic ani o Ewie, ani o śmierci dziecka. Gdy tylko weszła, powiedziała: "W tym domu mieszkała dziewczynka, której dusza potrzebowała siedem lat ziemskiego szczęścia". Foto: Zwierciadło

matka po śmierci dziecka